czwartek, 12 września 2013

Podatek od życia w Polsce, czyli grabież obywateli na każdym kroku


Jak pewnie wiecie, do niedawna żyłem w iluzji, że płacenie podatków w Polsce i kupowanie polskich produktów jest czymś dobrym. Można powiedzieć, że jest obowiązkiem każdego Polaka / Polki.
Aby nie być gołosłownym, przytoczę wpis jaki popełniłem na ten temat w zeszłym roku:
Niestety przyszedł czas, kiedy zostałem pozbawiony złudzeń. Nie jest dobrze, kiedy władze Państwa Polskiego, na które sumiennie płacę podatki, działają wbrew idei ich powołania. Jaka to idea? Służby te zostały powołane, aby pomagać obywatelom (np. byśmy czuli się bezpieczniej).
Zdarzenie jakie miało miejsce dzisiaj, spowodowało, że puściły mi nerwy. Dlatego też zapraszam do wpisu, który pozwoli mi pozbyć się złych emocji. ;-)



Co mnie spotkało?


Rano byłem w drodze na rozmowę o pracę. Korzystam z wciąż niezłej pogody i drogę tą pokonywałem na rowerze. Na jednej z dróg zawsze jest ciasno i groźnie. To miejsce pokonuję jadąc po chodniku. Chodnik jest szeroki, niewielka liczba pieszych, nie jadę jak wariat. Pech chciał, że zaraz za rogiem stali schowani panowie Policjanci (przed czym to tak się chowają?). Rzecz jasna, zostałem przywołany pod daszek, w którym się chowali. Już widziałem jak zacierają ręce - trafiła się kolejna ofiara (może liczba wystawionych mandatów sprawi, że będą premie?).

Zaczyna się rozmowa. Czy wie pan, że nie można jeździć rowerem po chodniku? Tak wiem, jednak tutaj jest niebezpiecznie, stąd ten odcinek pokonuję chodnikiem z zachowaniem ostrożności.

Tłumaczenia na nic się zdały, skończyło się mandatem w wysokości 50 zł. Zapewne jest nakaz z góry, żeby wlepiać mandaty zamiast pouczeń.

Ostatecznie na spotkanie w sprawie pracy nie dotarłem i odpuściłem sobie je całkowicie. Po prostu byłem tak … zdenerwowany, że nie byłbym w stanie odpowiadać pytania rekruterów.
Mogła to być naprawdę ciekawa praca ... i związana z nią lepsza płaca.


Co mówią przepisy?


"Jeśli jedziesz rowerem zawsze masz obowiązek korzystać z drogi dla rowerów lub z drogi dla rowerów i pieszych. W tym drugim przypadku ustępujemy pierwszeństwa pieszym! Poza tym rowerzyści są obowiązani poruszać się po poboczu, chyba, że nie nadaje się ono do jazdy lub ruch pojazdu utrudniałby ruch pieszych.
 Jeśli nie ma drogi rowerowej ani pobocza należy jechać jezdnią, trzymając się jej prawej strony. Kierujący rowerem może jechać lewą stroną jezdni na zasadach określonych dla ruchu pieszych jeżeli opiekuje się on innym rowerzystą w wieku do lat 10.
 Poruszanie się chodnikiem jest dozwolone tylko wyjątkowo:
  • gdy rowerzysta opiekuje się osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem
  • gdy panują ekstremalne warunki pogodowe (śnieg, gołoledź, mgła)
  • gdy szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m (standardowe 4 płyty chodnikowe) i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów."
źródło

Z przepisów jasno wynika, że (z kilkoma wyjątkami) nie można jeździć po chodniku. Według prawa, nie powinienem mieć żadnych powodów do kwestionowania otrzymanego mandatu. Baa, powinienem go otrzymywać każdego dnia kilkukrotnie (jazda rowerem robi się naprawdę droga).

Chyba więc muszę się przesiąść w zatłoczony autobus albo modlić się przed każdym wyjazdem, żeby nie potrącił mnie samochód na tej ruchliwej drodze.


Przytoczę jeszcze artykuł ze strony wawalove i kilka komentarzy:
Policja i straż miejska zaczynają intensywnie przyglądać się temu, czy jeżdżący na rowerach nie łamią obowiązujących przepisów - pisze "Metro". W Warszawie od kilku tygodni trwa akcja "Rower". W jej ramach tylko w maju ukarano mandatami aż 40 rowerzystów (w całym 2012 roku mandatów było osiem razy mniej).

- Jeżeli rowerzyści chcą być pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego, muszą się liczyć z tym, że za łamanie przepisów trzeba ponosić konsekwencje - tłumaczył gazecie podkom. Jarosław Sawicki z Komendy Stołecznej Policji.
Jak twierdzą organizatorzy akcji Rower, rowerzyści zajeżdżają pieszym drogę, dochodzi do potrąceń, często na chodniku rozpętuje się mała wojenka. Od początku maja mieliśmy aż 32 zgłoszenia - mówią.
Dlaczego rowerzyści nie chcą korzystać ze ścieżek rowerowych, wyjaśniała u nas jedna z naszych czytelniczek.Nie mówię już o tym, że ścieżki w Warszawie raz są, a raz ich nie ma. Albo kończą się nagle murem lub też krawężnikiem. Przejeżdżają w niektórych miejscach z jednej strony ulicy na drugą. Lubią się też pojawić na nich robotnicy z jakąś grubą rurą biegnącą przez całą szerokość ścieżki. Te wszystkie sytuacje na warszawskich ścieżkach sprawiają, że rowerzyści 1) nie czują się na nich bezpiecznie 2) stanowią zagrożenie także dla otoczenia 3) potrzebują zdecydowanie więcej czasu na przedostanie się z punktu A do B. - pisała w liście do nas.
Kiedy okazało się, że kierowcy nie dają się łupić przez fotoradary, zaczęło się polowanie na wyjątkowo licznych w tym sezonie rowerzystów - skomentowało złośliwie tę akcję Metro.

Komentarze:
A jeśli nie ma ścieżek, a ulica zatłoczona to mamy frunąć nad tym wszystkim? Ciekawa jestem co powiedzą jak będzie kilka razy więcej wypadków na ulicach z udziałem rowerzystów i samochodów. Ja po chodniku czasem jadę, owszem. Jednak zawsze kulturalnie wobec pieszych i niezbyt szybko. Powiem szczerze, że się odechciewa jak się czyta takie rzeczy...
to jest jakas masakra... nikt np. w Londynie w ogole nie ma takiej rozkminy bo jest to OCZYWISTE, że rowery są promowane, mają priorytet itd itd... ścieżki mają sens i nikt nie musi jeździć po chodnikach. Czy można odmówić przyjęcie takiego mandatu? Jak z tym idiotyzmem walczyć??? Ja nie chce jezdzic po chodniku i żal mi mojego roweru na warszawskie krawężniki. Piesi wchodzą na ścieżki CALY CZAS (na ulice tez wchodzą i po niej łażą??? NIE)... to jest studnia bez dna. mentalny niż polaków jeśli chodzi o rowery uwłacza mojemu polskiemu paszportowi.
źródło


Drogi rowerowe w Polsce?


No właśnie, gdzie są te drogi rowerowe? Gdyby istniały nie musiałbym łamać przepisów każdego dnia. Drogi rowerowe w Polsce mamy jakie mamy, wciąż nam daleko do Europy Zachodniej. Poruszanie się po naszych drogach jest naprawdę niebezpieczne. Kuzyn już został potrącony i skończył w gipsie. Mnie natomiast w ciągu dwóch miesięcy dojazdu do pracy na rowerze, potrącono by dwukrotnie, gdyby nie ostre hamowanie w ostatniej chwili. W obu przypadkach sytuacja była jasna - przejazd samochodu na czerwonym świetle.

Obecny stan infrastruktury sprawia, że na kilku odcinkach drogi, korzystam z chodników. Jest to wynik decyzji, że wolę jechać wolniej ale bezpieczniej.

Zawsze jadę ostrożnie, aby nie przeszkadzać pieszym. Schodzenie z roweru za każdym razem to byłaby jakaś paranoja.

Trzeba z tym żyć, tylko dlaczego karać obywateli za życie w tych niekomfortowych warunkach? Naprawdę nie jeżdżę chodnikiem z przyjemności i wolałbym jechać po wydzielonym pasie jezdni bez dziur.

Nie mam charakteru, jak niektórzy rowerzyści, żeby "karać za wejście na drogę rowerową", straszyć agresywną jazdą, itd. Wiele takich sytuacji widziałem i zgadzam się, że agresywne osoby powinny być karane. Takie osoby jednak zawsze uciekną, trafia więc na takich jak ja, czyli osoby, które chcą bezpiecznie dojechać do celu.


Wnioski


W życiu dostałem dwa mandaty (oba moim zdaniem niesłusznie). Poprzednio był to mandat za parkowanie na specjalnie przygotowanym przez władze poboczu, gdzie stało kilkadziesiąt samochodów. Wystarczyło postawienie barierek w tym miejscu i nikt nie miałby wątpliwości, że nie można tam stawiać pojazdu. Każdy, podobnie jak ja otrzymał mandat. Miasto zarabia na tym miejscu kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie - tego jestem pewien. No cóż obce miasto, stojące obok samochody i osłabiona czujność związana z szukaniem miejsca docelowego zrobiły swoje.

Będąc za granicą wiele razy podchodziłem do Policjantów. Ci zawsze byli uśmiechnięci i pomocni. Najmilej wspominam tych z Berlina, którzy z uśmiechem wytłumaczyli mi, w jakich miejscach mogę spokojnie pić piwo ;-) Tak tak, w niektórych państwach nie grozi to mandatem.

W Polsce natomiast dochodzi do absurdalnych sytuacji, że służby powołane, aby służyć obywatelom, gnębią tych na każdym kroku.
Hasło przyjazne państwo (czyż to nie było hasło wyborcze?) nabiera nowego znaczenia.

Podatki zbierane przez inne organy państwa nie są wystarczające, stąd trzeba wspierać się Policją i Strażą Miejską. Dla każdego Rządu zawsze jest mało po dojściu do koryta.

Zresztą wystarczy tutaj przytoczyć przypadek, w którym minister Sami Wiecie Który, w budżecie na ten rok założył wpływ z mandatów w wysokości bodajże 1,5 mld zł.

Skoro moje kochane Państwo chce mnie grabić na każdym kroku, to trzeba postarać się na obniżenie podatków. Wtedy, z uzyskanej nadwyżki, będę mógł wspomóc państwo za pośrednictwem służb szukających dochodów na ulicy.

Zacznę od przejścia na własną działalność gospodarczą. W moim wypadku podatki będą znacznie niższe. Dodatkowo będę miał możliwość dodatkowych odpisów.

Skoro kapitałowy filar przyszłej emerytury został już zupełnie zniszczony, to nie widzę sensu płacenia wyższych składek do czarnej dziury, którą jest ZUS. Wolę sam rozporządzać swoimi pieniędzmi – na pewno zrobię to bardziej efektywnie.

Jak widzicie, nasze Państwo właśnie pozbyło się kolejnego lojalnego obywatela. Dzisiejsza sytuacja pozwoliła mi przejrzeć na oczy.


Co myślicie o całej tej sytuacji? Czy może pod wpływem emocji trochę przesadziłem?