niedziela, 26 sierpnia 2012

Kupić czy wynajmować mieszkanie?



Jak wiecie sam marzę o tym, żeby wreszcie zamieszkać w swoim „M” i przestać myśleć o tym, czy aby już na pewno jest ten najlepszy moment na kupno, czy może jeszcze przebiedować te kilka lat.

Póki co jesteśmy z żoną w całkiem komfortowej sytuacji, jako że nic nas specjalnie nie trzyma w danym miejscu, nie mamy dzieci, choć te są w najbliższych planach.




Do wyboru mamy trzy opcje:

I.    Kupno mieszkania na kredyt przy wkładzie własnym 20%

II.    Rozwiązanie pośrednie - dalsze odkładanie pieniędzy i kupno mieszkania przy wkładzie własnym ok. 50%

III.    Wynajmowanie mieszkania do czasu jego kupna za gotówkę



1.     Kupno mieszkania na kredyt przy wkładzie własnym 20%

Na początek wyjaśnię skąd te 20%. Chodzi o to, żeby nie wykupywać ubezpieczenia od brakującego wkładu własnego, zawsze to kilka tysięcy złotych do przodu.

Zaleta tego rozwiązania jest taka, że jeżeli będziemy regularnie płacić nasze raty (mamy również możliwość nadpłaty oraz wcześniejszej spłaty kredytu) to na horyzoncie widzimy, że dom czy mieszkanie w którym żyjemy będzie nasze. Stabilizacja, możliwość dowolnej aranżacji wnętrza, itd. Po prostu już od czasu kupna i wzięcia kredytu możemy się czuć jak u siebie.

Wady
Niepewna przyszłość, w każdej chwili mogą pojawić się różnego rodzaju problemy, przez które spłata rat może okazać się dużym problemem. Nie wiemy co stanie się w przyszłości.

Kolejną wadą jest to, że przez pierwsze lata spłacamy śmieszne kwoty raty kapitałowych, przy ok. 300tys zł na 30 lat jest to ok. 200zł kapitału a 1600zł odsetek!!!

Krytycy tej opcji muszą pamiętać o jednym: nasze zarobki stale rosną (co jednak nie znaczy, że będzie tak w przyszłości) a inflacja sprawia, że za te kilkanaście - kilkadziesiąt lat rata w wysokości 1500-2000zł miesięcznie wcale nie będzie tak uciążliwa jak byłaby teraz. Zawsze też możemy wcześniej spłacić kredyt bądź po prostu go nadpłacać, dzięki czemu spłacamy więcej kapitału niż opisane powyżej.

UWAGA!!! Zawsze należy pamiętać o funduszu awaryjnym!!! Tak, aby w razie problemów, utraty pracy czy choroby, nie mieć problemów w spłacie rat przez co najmniej 3 do 6 miesięcy.


2.   Rozwiązanie pośrednie - dalsze odkładanie pieniędzy i kupno mieszkania przy wkładzie własnym ok. 50%

W tej opcji czekamy aż ceny na rynku wrócą do „normalności” oraz aż uzbieramy większy wkład własny.
Co przez to rozumiem?!
Przez takie wyrażenie rozumiem osiągnięcie cen równych sumie realnych kosztów budowy mieszkania i marży dewelopera w wysokości podobnej jak miało to miejsce choćby w roku 2004-2005 (przed boomem). Oczywiście nie ma żadnej pewności, że ceny spadną do takich wartości, o których piszę.


3.     Wynajmowanie mieszkania do czasu jego kupna za gotówkę

Niewątpliwą zaletą tego rozwiązania jest to, że nie jesteśmy przywiązani do danego miejsca. Możemy bez problemów zmienić pracę, wyjechać do innego miasta czy zagranicę. W przypadku zmiany pracy nie mamy problemu z długimi i kosztownymi dojazdami.

Również gdy denerwują nas sąsiedzi to możemy po prostu poszukać innego mieszkania, które będzie dla nas korzystniejsze.

Wady?
Dla mnie te nie są specjalnie uciążliwe. Jedną wadą może być to, że płacimy pieniądze komuś na jego raty kredytu J. Brak stabilizacji (co dla innych będzie z kolei zaletą). W każdej chwili właściciel może nam wypowiedzieć umowę najmu przez co będziemy musieli martwić się przeprowadzką i szukaniem nowego lokum.


Podsumowanie i moje podejście

Jak wszyscy wiemy ceny mieszkać spadają. Ten trend panuje na rynku już od ok. dwóch lat i nic nie wskazuje na to, że sytuacja się zmieni (choćby ujemny przyrost naturalny, nadpodaż mieszkań i świadomość ludzi, że ceny nieruchomości są oderwane od rzeczywistości).

Jest to bardzo mocny argument za tym, żeby z kupnem mieszkania jeszcze się wstrzymać o ile możemy się bez niego jakoś obejść. Wiadomo, różna jest nasza sytuacja życiowa. Dajmy na to, osobom z trójką dzieci może być ciężko wynajmować mieszkanie (koszty wynajmu większego mieszkania są wyższe, więcej pieniędzy oddajemy komuś).

Moje podejście

Na obecną chwilę skłaniam się ku opcji nr 2, czyli tej hybrydowej. Jest to wynajem jakieś taniej kawalerki z dobrym i szybkim dojazdem do pracy (bądź na tyle blisko, żeby chodzić do niej na nogach).
Jeszcze przez rok będę się przyglądał rynkowi i mam nadzieję, że w tym czasie ceny powoli wrócą do normalności.
Wtedy też podejmiemy decyzję co dalej. Nie bez znaczenia będzie aktualna sytuacja na rynku.
Na pewno nie wybiorę opcji nr 1, jakoś płacenie 200zł rzeczywistej raty kapitałowej i 1600zł odsetek do mnie nie przemawia.


Polecam inne wpisy na temat rynku nieruchomości, m.in:

44 komentarze :

Eugeniusz pisze...

Też wstrzymuję się z pakowaniem się w kredyt hipoteczny. Myślę, że okres po wygaśnięciu Rodziny na swoim i przed początkiem nowego programu może być dobry na zakup, ale realia pokażą.

"Kolejną wadą jest to, że przez pierwsze lata spłacamy śmieszne kwoty raty kapitałowych, przy ok. 300tys zł na 30 lat jest to ok. 200zł kapitału a 1600zł odsetek!!!"
Taka jest matematyka, nic nie poradzisz. Ale działa to też w drugą stronę - przy nadpłacaniu rat, polecam pobawić się z tym kalkulatorem.

Eugeniusz pisze...

Link do kalkulatora: http://www.hiponet.pl/calculator/harmonogram-oszczednosci

migro pisze...

Gadanie,
wszystko zależy od tego jak szybko chcesz zadupczyć...

Nikt, ale to absolutnie nikt nie będzie chciał wynajmować mieszkania rodzinie z małym dzieckiem. Czemu? Bo państwo chroni matki z małymi dziećmi i zabrania np. eksmisji. Więc nikt nie podłoży karku pod świetnie obiecującą rodzinę z małym dzieckiem.

Drugi argument - obecnie masz zdolność kredytową liczoną na 2 osoby... przelicz ją na 3...

Trzecie - poszukaj w sieci "hymnu ojca debiutanta" Jachimka ;-)

Podsumowując:
fajny art i ładnie napisany, tyle tylko że nijak ma się do opcji młodego rodzica jakim zamierzasz zostać...

Inwestor pisze...

Mam podobny dylemat i... także czekam :-) Tylko przyznam, że tak czekam już od dłuższego czasu i zaczyna mnie martwić czy nie za długo...

Ceny co prawda tanieją jednak nie aż tak jak się tego spodziewałem. Obstawiałem, że będą to jednak większe spadki, ale może jak developerzy przestaną "nadmuchiwać" sprawę to spadek cen przyspieszy.

W każdym razie ciągle nie mogę sięprzemóc do uwiązania się do zobowiązań praktycznie do końca życia...

Darek M.W. pisze...

ad1. Hmm, moi znajomi jakoś nie mają problemu z wynajmem pomimo dziecka.

ad2. Wiadomo, że z dzieckiem spada zdolność kredytowa, jednak nie jest to główny czynnik w przypadku kredytów hipotecznych. Trzyma nas tutaj limit (dla większości z nas) max. rata w wysokości 50% dochodów. A jak kogoś nie stać na kredyt to rzec jasna go nie otrzyma. Lepsze chyba to niż potem się męczyć ze spłatą rat kredytu przez 30 lat gdy Cię na to zwyczajnie nie stać?!

Jestem taką osobą jak z wpisu i jak dla mnie wszystkie opcje są możliwe :)

Darek M.W. pisze...

Ja nie oczekiwałem większych spadków. Jasnym było, że nie nie oddadzą pola walki ot tak.

A dodatkowo wciąż jest RnS.

Anonimowy pisze...

Może jestem oderwany od rzeczywistości ale jakbym miał wyczekiwac aż ceny mieszkań będą "normalne" to raczej nigdy nie kupiłbym mieszkania. Podstawowe pytanie tutaj to czy przeszkadza Wam to jak teraz żyjecie i czy potrzebujecie stabilizacji czy nie - w zasadzie to tylko i wyłącznie o stabilizację tutaj chodzi.
Jak odpowiedź jest twierdząca to po prostu szuka sie mieszkania i już nie patrząc czy przez najbliższe 10 lat będą one tanieć czy nie bo i tak nic tego nie zmieni - mieszkanie potrzebujesz teraz a nie za 10 lat...
Co do opcji to moja zasada jest prosta - wybrać najbezpieczniejszy z mozliwych wariantów...czyli kredyt (opcja nr 1) ale tylko wtedy gdy masz stałe zabezpieczenie jego spłaty + koszty życia na najbliższy 6-12 miesięcy (czyli jak masz ratę kredytu 1000 zł + koszty życia 2500-3000 zł to na koncie oszczednosciowym/lokacie powinno lezec min 25000 zł)

I pewnie tutaj sporo osob mnie skrytykuje ale jestem przeciwny jakimkolwiek nadplatom kredytow, wczesniejszym splatom lub wiekszym wkladom wlasnym gdyz jest to po prostu nieoplacalne i znaczaco zmniejsza bezpieczenstwo takiego kredytu gdyz przy pakowaniu wszystkiego co sie odlozy w kredyt nie pozostaje nic na fundusz awaryjny. A kasa najbardziej jest potrzebna na życie teraz a nie za 30 lat :)

Pozdrawiam :)

Darek M.W. pisze...

Zgadzam się z Tobą co do większości. Jedyna rzecz, z którą zgodzić się nie mogę to nadpłata kredytu. Jeżeli mamy fundusz awaryjny w wysokości dajmy na to 25k zł, to spokojnie powinniśmy nadpłacać taki kredyt. Nigdzie nie osiągniemy na lokacie takiego oprocentowania jakie zapłacimy za kredyt, chyba że mamy świetny biznes na +10%.

Eugeniusz podesłał bardzo ciekawy link do korzyści z nadpłaty.

Anonimowy pisze...

Chyba ze traktujesz to dodatkowo jako najtanszy z mozliwych kredyt konsumpcyjny. Poza tym jak juz pisalem albo masz fundusz awaryjny albo nadplacasz kredyt i funduszu nie ma. Pytanie co jest istotniejsze - bezpieczenstwo w postaci tych 25k na koncie czy "lekko zludne" mniejsze "psychiczne" obciazenie kredytowe jak tymi 25k nadplacisz kredyt.
Idealnie miec te 25k i dopiero z nadwyzek nadplacac :)

PS: poza tym przy kredytach walutowych (na swoim przypadku przetestowalem, kredyt w EUR brany 3 lata temu) mozna na zwyklej lokacie znalezc porownywalne oprocentowanie z oprocentowaniem kredytu)

Darek M.W. pisze...

Zgadzam się, w niektórych przypadkach nie ma sensu nadpłacać: m.in. gdy potem musimy zaciągnąć inny kredyt lub gdy mamy kredyt z walucie przy bardzo niskim oprocentowaniu. Jakby nie było jest to najtańsza możliwa forma kredytu.

Nadpłacać tylko wtedy gdy mamy fundusz awaryjny + wolne środki i nie planujemy większych wydatków w najbliższej przyszłości.

Anonimowy pisze...

Witam
Mam kredyt RnS oprocentowany 3.72% w skali roku.
Nie widzę żadnego sensu w jego nadpłacaniu.
Lokata na 5% daje lepszą korzyść plus to, że masz fundusz awaryjny.
Robert

Darek M.W. pisze...

Chyba mylisz oprocentowanie kredytu z dopłatą rządową. RnS to zupełnie inna bajka, przez 8 lat to wiadoma sprawa, że nie ma sensu nic robić prócz terminowych spłat :)

Anonimowy pisze...

Witam

Nic nie mylę. Piszę o oprocentowaniu kredytu, które przypada na mnie, czyli ile płacę ja. To że bank dostaje więcej nie ma przez 8 lat żadnego znaczenia bo ja w chwili obecnej płacę 3,72%.

Robert

Aleksander Kierat pisze...

Myślę,że Wasze wyjście jest całkiem sensowne. Kupowanie teraz mieszkania, zwłaszcza, gdy przewiduje się znaczne spadki cen, jest mało opłacalne. Wynajmowanie może nie jest spełnieniem marzeń, ale to dość tani i wygodny sposób na przeczekanie. To tego, w tym czasie, można to 20% uzbieranego wkładu własnego położyć na jakąś dobrą lokatę lub zainwestować (to pomoże pokryć koszty wynajmu). Ważne też, by dobrze rozejrzeć się po mieszkaniach, by nie wynajmować drożyzny i nie dać się nabić w butelkę:)

Unknown pisze...

A to nie jest tak z tą nadpłatą, że aby ona była wydajna to musi być odpowiedni kredyt? Zazwyczaj droższy?

Sebastian Cezary pisze...

Na pewno w tej chwili bym się z tym wstrzymał. Szczególnie jeśli nie masz perspektyw na RnS. Ceny mieszkań może niezbyt specjalnie ale jednak spadają. Niestety na razie idzie to powoli, jednak głównie przez trzymani się wszystkimi siłami obecnych cen. Teraz albo wszystko zacznie rosnąć - albo w drugą stronę, firmy zaczną upadać/zaczną obniżać ceny.

Mamy do tego ustawę deweloperską - to czynnik za podniesieniem cen - ale za to zwiększający bezpieczeństwo. Ogólnie szykują się ciekawe lata. Z moich doświadczeń wynika, że z nieruchomościami jest krucho :) Biura mają problem aby opłacić 50 zł abonamentu za prezentację ofert... W sumie do końca roku będzie można zobaczyć kierunek - po okresie wakacyjnym, za tydzień dwa wszyscy zabiorą się do pracy i ciekawe co tam zastaną ^_^

Anonimowy pisze...

W Warszawie to ceny wzrosły, a nie spadły i nie zanosi się na jakieś drastyczne spadki przez kolejne min. 3 lata. Dobrze anonimowy napisał, teraz pieniądze są potrzebne na życie, odkładając 500zł miesięcznie przez 20 lat uzbierałbym 50% wkładu na nieruchomość (miałbym 50 lat, z czym do ludzi, kto nie weźmie kredytu ten leży i dorabia wynajmujących zamiast spłacać sobie ratę kredytu). Ceny mieszkań ooo spadają gdzie? W jakiej lokalizacji, w dobrej to wzrosły hehe, a tylko tutaj ludzie chcą kupować, taka jest rzeczywistość. Opłaca się kupić mieszkanie, dlaczego? Giełda kiepsko stoi, banki to już w gole, o lokatach możemy zapomnieć (tak wybucha bomba przy której grzebie rząd), ale każdy ma wybór i robi jak uważa.

Darek M.W. pisze...

Jasne, każdy jest dorosły i sam podejmuje decyzje. Oczywiście, jak ktoś odkłada zaledwie 500zł miesięcznie to nie ma sensu zbieranie na kupno "M" za gotówkę, tylko który bank da takiej osobie kredyt?!

Jednak co do tych cen to mnie ubawiłeś. Akurat sam monitoruję rynek i raczej obserwuję ich spadek + cena z ogłoszenia a cena transakcyjna to dwie różne rzeczy.

Anonimowy pisze...

Każdy musi usiąść i ocenić własne realia czy go stać na kupno mieszkania oraz co zamierza robić za 5 lat. Tutaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Ale jeżeli kogoś stać, ale mu się nie śpieszy to nawet po krótkiej analizie w Exelu :) opcja numer (2) wydaje się być bardzo rozsądna.
Oczywiście niektórzy liczą na jakieś spadki cen mieszkań.... Po pierwsze inflacja robi swoje ,a po drugie koszty nawet biorąc samych usług nie będą tańsze i ciągle rosną. Wiec nie ma co liczyć że mieszkania stanieją... będą miejsca gdzie będą tańsze, będą miejsca gdzie cena wzrośnie. Oczywiście zawsze mogą się zdarzyć okazje, ale takiej trzeba sobie poszukać.

Anonimowy pisze...

A ja się zgodzę z anonimowym gdzie staniały jak ty monitorujesz ten rynek, 20 km od Centrum to staniały, to już wole dom na wsi, ta sama wygoda. Każdy orze jak może (hmm ja odkładałbym 1000zł) i tak mając 50 lat miałbym mieszkanie i co wtedy (półmetek życia). Warto poczytać:
http://na-plus.blogspot.com/2012/08/oprocentowanie-lokat-bedzie-spadac.html
http://na-plus.blogspot.com/2012/08/oprocentowanie-lokat-bedzie-spadac.html
Bez kredytu człowiek młody nic nie zrobi, chyba że zarabia z 10 tys. zł na miesiąc, warto to wziąć pod uwagę (kraj bez młodych to kraj na najwyżej 10 lat i co potem nawet mieszkania staruszek nie kupi bo po co?).
Można wiedzieć ile zarabia twórca bloga i ile odkłada na miesiąc?

Anonimowy pisze...

Mysle, ze najlepiej sie trzymac liczb. Jezeli trzymamy 25k na lokacie (oproc. powiedzmy 5% netto) zamiast splacic kredyt (ktory jest powiedzmy na 8%) to ponosimy strate 3%*25k=750 zl w skali roku. De facto placisz wtedy 750 zl rocznie za to co nazwales "bezpieczenstwem". Nie wyglada to chyba na swietny deal, bo przez 30 lat splacania troszke pieniedzy sie nazbiera z tych straconych odsetek. Druga rzecz ktora powiedziales to "ajbezpieczniejszy z mozliwych wariantów...czyli kredyt". Od kiedy branie kredytu jest najbezpieczniejsza opcja heheh? Najbezpieczniejsza opcja to odlozenie 100% i wtedy zakup, im wiecej sie pozycza, tym wieksze ryzyko. Wynika to z niepewnosci co przyniesie jutro, a wiec z tego ze nie wiemy czy bedziemy w stanie splacic kredyt i czy nie stracimy przez to mieszkania. Poza tym wlasciciel ma wiecej obowiazkow i ryzyka - w przypadku wynajmu nie obchodzi nas to, ze np. lokal sie spali, zniszczy etc. zadne remonty nas nie dotycza.
Pzdr
Piotr

Anonimowy pisze...

Dlaczego po prostu nie kupisz działki budowlanej? Można budować etapami,rozkładając wszystko w czasie. Jeśli nie masz dwóch lewych rąk to wiele rzeczy zrobisz sam, dużo mniejszym kosztem. Wierz mi, że budowa własnego domu się opłaca, tylko trzeba mieć dużo determinacji i samozaparcia, ale do tego wszystkiego trzeba dojrzeć...

Anonimowy pisze...

1. Tak, tak, w Warszawie ceny wzrosły... najnowsze raporty (przykładowo raport Amron) pokazują coś zupełnie innego.

2. Wszystko (trend, kredyty, demografia, sytuacja gospodarcza) wskazuje na dalszą przecenę.

3. Po krótkiej analizie w Excelu wychodzi, że wynajem jest bardziej opłacalny niż kredyt.

4. Racja, inflacja robi swoje i powoduje realny spadek cen nieruchomości.

5. Może się zdarzyć, że cena wzrośnie np. najnowsze inwestycje w ścisłym centrum największych miast (w Warszawie ceny od kilkunastu tys. zł za m2).

6. Opłaca się kupić mieszkanie? Już wolę 1% ponad inflacje i belke na lokacie lub kilka procent z giełdy niż gwarantowane -5% kupując nieruchomość.

Darek M.W. pisze...

Sam myślałem o tej opcji, jednak na obecną chwilę, kiedy nie mogę pracować z domu, odrzucam tą opcję.

Dojazd do pracy 1h+1h, czyli w sumie strata 2h dziennie to dla mnie za dużo.

Anonimowy pisze...

I tu się z tobą kolego zgodzę, dobrze mówisz. Można ładne sumy zaoszczędzić i ile się nauczyć.

Anonimowy pisze...

Jeszcze trzeba dodać, że jak ktoś ma gotówkę to jednak powinien już kupować mieszkanie nawet jak straci te 20%, ale tak mu się zwróci szybciej niż się wydaje.

Melonmaker pisze...

Ja jakiś czas temu kupiłem mieszkanie i w zasadzie nie żałuję, bo rodzina mi się powiększyła, a od czasu wzięcia kredytu dostałem już kilka podwyżek, które pokrywają ratę. Kredyt mam w euro i do tej pory średnia cena zakupu przeze mnie euraków jest o kilka groszy niższa niż wtedy, gdy brałem kredyt. Wynajęcie takiego samego mieszkania kosztowałoby dokładnie tyle, ile całkowity miesięczny koszt utrzymania + rata, więc wolę przynajmniej część płacić "sobie", a część bankowi, a nie wszystko jakiemuś właścicielowi.

Z drugiej strony gdybym teraz np. był kilka lat młodszy, czyli był tuż po studiach i nie planowałbym dzieci przez najbliższe 5 lat, to na 100% kupiłbym kawalerkę i cisnął żeby ją spłacić. Później bym ją wynajął, a sobie kupił mieszkanie 2 pokojowe i cisnąłbym ze spłacaniem, itd.

Jest jeszcze jedna opcja jeśli oszczędzisz odpowiednio dużo gotówki - licytacje komornicze. Pojawia się ostatnio trochę mieszkań z kilkudziesięciotysięcznymi rabatami. Aczkolwiek nie wiem jak takie licytacje się kończą. Znam tylko ceny wywoławcze.

Anonimowy pisze...

A dlaczego nie kupicie czegoś na co Was stać? Np. 24-36m2 za 66tys utargowane na 60tys? Albo 58m2 za 45tys po remoncie na dożywotni wynajem jedynej z osób. Oba przykłady z rodziny i znajomych...

Darek M.W. pisze...

Tylko powiedz, gdzie takie mieszkanie kupić, to odpalę Ci nawet premię :)

sokrates blog pisze...

Uważam, że na dzień dzisiejszy warto wynajmować. Najlepszy okres na zakupy będzie za rok.

Zainteresowanym polecam artykuł Mieszkania będą tańsze. Oto 6 powodów.

Anonimowy pisze...

Nie wiem gdzie mieszkasz ale u mnie w mieście szukając nawet na Allegro jest strona ofert do 85tys.

Anonimowy pisze...

Tylko za gotówkę i do remontu (ten możesz na kredyt jeśli ktoś bo znajomości nie zrobi i sam nie będziesz pomagał. Oczywiście każdy jest inny i szuka innego standardu, ale każde mieszkanie można tak odremontować, że będzie wyglądało jak z "reklam". A to iż będziesz spłacał remont. Zawsze możecie oszczędzać dalej i po 5 latach kupić większe. Osobiście mieszkam z rodzicem i nie wyobrażam sobie aby dać za takie 48m2 380tys bo w nowo postawionym bloku na nowym osiedlu. Ceny tych mieszkań są dla kredyciaków bo sam pomyśl jak byś miał 380tys wolał byś 2tys odsetek netto i wynajmować za 600-1200 PLN czy pozbyć się gotówki za ściany... dziadka mieszkanie poszło za około 50tys, kolega szukał 4 lata na wynajmie aż kupił za 45tys po remoncie, a osoba z rodziny dała 60tys za 24m2. Zamiast skupiać się tyle na odkładaniu 200-400tys trzymaj rękę na pulsie i raz na tydzień szukaj swojego mieszkania, bo dysponujesz wystarczającym kapitałem by już się rozglądać. Także pomyśl o tych ratach. 30-40lat spłat to byś odłożył kilka do 7mln zł - procent składany i inwestycje zrobią swoje. Chyba, że jesteś z Warszawy tam to pewnie drogo jak cholera i co z tego, że zarabiasz więcej jak będziesz musiał wziąć kredyt. Moim zdaniem kredyt to jest najgorsze co można wybrać, co innego spłacać rok-trzy telewizor 60-90" a co innego 30lat mieszkanie za 100% pensji jednego z domowników. Lepiej już chyba zmienić miasto i pracę. A jak nie ma to myśleć o firmie, byle zdala od tej drugiej Japonii Warszawy...

Darek M.W. pisze...

U mnie w rodzinnym mieście ceny zaczynają się od 110 tys. zł. Jednak kupując tutaj musiałbym dojeżdżać do pracy 1-1,5h w jedną stronę, co rzec jasna odpada. Mieszkania w miejscu pracy (duże miasto wojewódzkie) to jakieś 300tys. zł.

Dodatkowo, część pieniędzy nie jest dostępna ot tak. Niemal 10tys. na polisie dostępne będzie za jakieś 7 lat. Pieniądze w akcjach też na razie są raczej nie do spieniężenia.

Darek M.W. pisze...

Na tą chwilę (patrz moje wpisy na temat rynku nieruchomości) nie jest czas na kupno mieszkania. Ceny powinny cały czas spadać.

Stąd na tą chwilę wynajmujemy mieszkanie (1tys + rachunki) i czekamy.

Dodatkowo nie wiemy czy na pewno chcemy tutaj mieszkać czy może jednak w innym mieście a może za granicą przez jakiś czas?!

Kupno mieszkania wiąże się z uwiązaniem, chyba że ktoś chce urządzone pod siebie mieszkanie wynajmować komuś innemu.

Mój plan to odkładać tak dużo jak się da i kupno z jak najmniejszym kredytem. Tak jak pisałem spłacanie odsetek w wysokości wyższej niż teraz płacę za wynajem + rachunki + rata kapitałowa tego kredytu, który bym wziął mija się z celem.

Anonimowy pisze...

Aha to jak u mnie z 80% portfela muszę czekać do końca kwietnia aby nie stracić 3.600 PLN odsetek :)

kalasznikow pisze...

Jeśli masz kasę to kupuj. Ostatnio ceny sporo spadły, a tylko patrzeć jak ceny najmu pójdą do góry.

Utrudnione warunki udzielania kredytów sprawiają, że mało kto może pozwolić sobie na kredyt. Przez co coraz więcej ludzi będzie wynajmować, czyli ceny wzrosną. Znacząco!

Biorąc kredyt teraz rata wychodzi podobnie co wynajem np. 50m2 mieszkania w Warszawie to 1800 zł raty (wg tych wyliczeń http://planhipoteczny.pl/kalkulator-hipoteczny/30000000/0/650/360/equal#wynik), a ja za wynajem 54m2 płacę 1900 zł.

btw. teraz jest też dobry czas żeby kupić mieszkania pod inwestycje :)

Darek M.W. pisze...

Nie zgadzam się z Tobą.
Dobry czas to będzie jak wygaśnie RNS + minie trochę czasu.

Niedługo wyjdzie na wierzch prawdziwe zadłużenie naszego państwa, Rząd zacznie oszczędzać (co już zaczyna robić), co spowoduje ograniczenie wielkich inwestycji.

Część firm może się przenieść na rynek nieruchomości = niższe marże, niższe ceny, dobry czas na kupno.

Skattblog pisze...

Zgadzam się z autorem wpisu, w szczególności z "odkładać tak dużo jak się da i kupno z jak najmniejszym kredytem". Jeśli można jeszcze jakiś czas przetrwać w wynajmowanym mieszkaniu, to lepiej nadal inwestować odłożone pieniądze, niż pakować się w kredyt.

Trzeba też pamiętać, że po kupnie mieszkania pojawi się sporo kosztów, jak np meble, urządzenia rtv/agd, remonty itp. Poza tym, słabo byłoby zaczynać oszczędzanie od zera po kupnie mieszkania, więc osobiście wolałbym przeczekać jeszcze trochę czasu i zebrać np dodatkowe 20 000, żeby dalej nimi obracać. Niby mogę sobie teraz o tym gdybać, bo kupno mieszkania będzie mnie interesowało za minimum kilkanaście lat, ale raczej będę się tej wersji trzymał. ;)

Tak czy inaczej, preferowałbym maksymalny wkład własny + trochę pieniędzy na urządzenie mieszkania + jakaś sumka na dalsze inwestycje, żeby nie zaczynać oszczędzania od zera.

Łukasz pisze...

Wynajmowanie + zbieranie na wkład własny opłaca się tylko w przypadku gdy zarabiamy nie najgorzej.
Gdy zarobki dwóch osób (mieszkających w Łodzi) wychodzą powiedzmy na poziomie 6.000 zł (oczywiście netto), płacimy za wynajem mieszkania (o średnio-niskim standardzie) powiedzmy 1400 zł (już z opłatami), na życie wydajemy np. 1600 zł (liczę w tym wszystko, ale bez duuużych wydatków) to zostaje nam co miesiąc 3000 zł. Czyli po roku 36 tyś. Po czterech 144 tysiące, co już daje naprawdę sporą wpłatę własną. Trzeba by tylko przeliczyć czy lepiej dać mniejszą wpłatę własną i od razu kredyt, czy lepiej ciułać kasę przez cztery lata i dopiero wziąć kredyt.

Dodam jeszcze tylko, że kupując mieszkanie na kredyt najlepiej starać się nie brać kredytu na dłużej niż 15 lat. Lepiej dozbierać trochę na wpłatę własną, albo wziąć mieszkanie w gorszym standardzie i trochę mniejsze i potem je spokojnie remontować. Wiązanie sobie kuli u nogi na 30 lat, tylko po to, żeby mieć super-ekstra-wielkie-ekskluzywne mieszkanie jest trochę bez sensu, bo spłacanie go do emerytury to ciągły bat nad głową.

Anonimowy pisze...

http://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/646851,nikt_nie_chce_nowych_mieszkan_czeka_nas_ostry_spadek_cen.html

Unknown pisze...

1900 za 54m2 trzeba mieć nierówno pod sufitem.

Unknown pisze...

Ta ile procent ludzi ma dzisiaj 6k/mc? 5%? Normalnie ludzie mają 2-3k.

Darek M.W. pisze...

Łukasz pisał o dochodach rodziny, nie jednej osoby. 3k netto na osobę. Oczywiście to wciąż bardzo wysoka kwota i odstetek takich osób nie jest zbyt wysoki.

Łukasz pisze...

@Artur Polak - przeczytałeś pierwsze zdanie mojego komentarza?

Prześlij komentarz